Joseph

Joseph

 Ocena 3/3



Autorka na zaledwie 119 stronach zmieściła sporą ilość rozważań na temat ludzkiego życia. Mamy tu dużo przemyśleń dotyczących przemijającego czasu, tworzących się wspomnień czy ludzkich zachowań. Jest też spora dawka lęku, samotności i potrzeby bliskości zgromadzona w jednej wątłej postaci. Joseph od lat pracuje w różnych gospodarstwach na wsi. Przez lata gromadzi wspomnienia , zapamiętuje daty, ludzi, miejsca i wydarzenia. Jego wspomnienia są jak książka do której często wraca. Joseph przez lata zmaga się też z odziedziczonym po ojcu problemem, zbyt często zagląda do kieliszka. Z tego powodu niszczy sobie życie. Mimo, że jako pracownik uchodził za odpowiedzialnego to przez swoje problemy zniechęca do siebie ludzi. Josephowi nie układa się również uczuciowo jedyna kobieta którą pokochał zniszczyła mu życie.
Książka niesie w sobie przesłanie: nie ważne ile razy upadniesz ważne żebyś za każdym razem się podnosił i próbował od nowa.
Książka jest bardzo poruszająca i skłania do refleksji. Jedyny jej minus to sposób w jaki została napisana. Jest to jednolity tekst w którym czasami ciężko zauważyć gdzie kończy się jedno zdanie a zaczyna kolejne bowiem autorka tworzy długie zdania z dużą ilością przecinków.
Mnie bardzo poruszyła ta powieść, chociaż jest dosyć minimalistyczna. Tutaj nie ma zbędnych słów i długich opisów. Autorka zawarła to co najważniejsze na niedużej ilości stron.
Mroczne przypływy Tamizy

Mroczne przypływy Tamizy

Ocena 2/3



Książka nie wciągnęła mnie tak mocno jakbym tego chciała dlatego przeczytanie jej zajęło mi dłuższą chwilę. Bardziej przekonały mnie inne książki Bolton, które czytałam, a których recenzje znajdziecie na blogu. W powieści pojawia się sporo martwych ciał wyławianych z Tamizy, a sposób ich rozkładu w znacznym stopniu utrudnia identyfikację, jednak brak mi tutaj takiego częstego elementu zaskoczenia. Efekt ten został uzyskany dopiero na sam koniec książki, a to według mnie trochę za późno. Tutaj po prostu czytelnik od początku zaczyna podążać właściwym, jednak na szczęście nie ostatecznym tropem. Oficjalnie w książce mamy jedną główną bohaterkę jednak przez sposób przedstawiania innych kluczowych postaci na początku zastanawiałam się, która z nich odgrywa w książce kluczową rolę.
Lacey Flint jest funkcjonariuszką policji rzecznej, która w wolnym czasie pływa w Tamizie. Pewnego dnia odnajduje zwłoki owinięte na wzór mumii, ciało jest już w znacznym rozkładzie.
W niedługim czasie w rzece pojawiają się kolejne ciała, a Lacey zaczyna prześladować tajemniczy pływak. Funkcjonariuszka zostaje wplątana w sprawę jeszcze bardziej, gdy na jej łodzi ktoś pozostawia jedno z ciał. Od tej pory kobiecie zaczyna grozić niebezpieczeństwo.
Lacey od dawna skrywa swoją prawdziwą tożsamość, a sprawa topionych kobiet może doprowadzić do zburzenia tak starannie zbudowanej na nowo historii jej życia.
Na moment przed świtem

Na moment przed świtem

Ocena 3/3 

Poprzednia saga autorki bardzo mi się spodobała, więc gdy pojawiła się informacja o powstaniu nowej wiedziałam, że muszę sięgnąć po pierwszą część. Byłam bardzo ciekawa jak autorka poradzi sobie z tematyką wojenną. Okazało się, że doskonale dała sobie radę, dzięki czemu wyszła z tego bardzo interesująca powieść. W powieściach Pani Magdaleny najbardziej lubię to, że czytając mam wrażenie jakby bohaterka siedziała obok mnie i sama opowiadała swoją historię. Czytając poprzednie książki przyzwyczaiłam się już  do tego, że każda rozpoczęta w powieści historia znajdywała swoje zakończenie. Natomiast po lekturze Na moment przed świtem mam spory niedosyt nie poznawszy od razu dokładniej losów Adrianny i Agnes. Rozumiem jednak, że może być to celowy zabieg mający skłonić czytelnika do sięgnięcia po kolejne części serii. Nową serią Pani Wala zdecydowanie mnie przekonała, więc będę w gronie tych czytelników, którzy z chęcią sięgną po kolejne tytuły.
Adrianna jest młodą kobietą, ktòra w wyniku kilku złych decyzji z przeszłości tkwi w nieudanym małżeństwie. Kobieta znosi codziennie słowne ataki męża jednocześnie pozwalając mu na złe traktowanie. Adrianna uważa swoje małżeństwo za pokutę za grzechy z przeszłości. Pewnego dnia w szkole w której pracuje poznaje Agnes staruszkę, która opowiada młodzieży swoją historię. Przypadek sprawia, że obie kobiety bardzo się do siebie zbliżają, a historia Agnes pomaga Adriannie w podjęciu ważnych życiowych decyzji.
Agnes obecnie wiekowa staruszka, wspomina swoje życie w czasie wojny, gdy jako bardzo młoda kobieta musiała odnaleźć się z dnia na dzień w nowej wojennej rzeczywistości. Jednocześnie tęskniąc za narzeczonym który wyruszył na wojnę wraz z innymi mężczyznami z ich rodzinnych Mysłowic, aby pròbować obronić kraj przed wrogiem.
Na moment przed świtem to również doskonały obraz Mysłowic - miasta w którym spotykają się cztery rodzaje kultur: Polska, Śląska, Żydowska i Niemiecka. A wojna dla wielu mieszkańców staje się czasem trudnych decyzji polegających na określeniu własnej tożsamości.
Powiesić, wybebeszyć i poćwiartować

Powiesić, wybebeszyć i poćwiartować

 Ocena 2/3

Jest to przedstawiona od czasów Starożytnego Rzymu do czasów współczesnych historia egzekucji stosowana w różnych krajach na przestrzeni wieków. Jonathan Moore szczegółowo opisuje sposoby egzekucji opierając się na materiałach historycznych. W Starożytnym Rzymie kara śmierci była wykonywana publicznie poprzez rozszarpanie skazanego przez dzikie zwierzęta najczęściej lwy i tygrysy. Późniejszą metodą egzekucji w tym państwie było łamanie kołem. W Japonii natomiast najstarszą metodą egzekucji było gotowanie żywcem. W kolejnych wiekach pojawiły się następne metody jak grzebanie żywcem, topienie, ścinanie toporem czy kamieniowanie lub ukrzyżowanie.
Do najokrutniejszych należało patroszenie już martwej ofiary oraz skalpowanie. Każdą z metod poprzedzały zazwyczaj długie tortury. W XV wieku pojawiła się bardziej "humanitarna" metoda zabijania polegająca na ścięciu mieczem. Egzekucji tej dokonywano publicznie.
Do XVIII wieku w Europie i Anglii odbywały się polowania na czarownice. Kobiety oskarżone o kontakty z czarną magią najczęściej palono na stosach. Posądzenie o czary spowodowało śmierć wielu niewinnych kobiet, które w obliczu takich oskarżeń nie miały szans się bronić i udowadniać swojej niewinności. Pomimo, że metoda wieszania znana była od dawna to najbardziej rozpowszechniła się na przestrzeni XVIII i XIX wieku, kiedy w powszechnym obiegu były szubienice. Metoda ta jednak powodowała często długie agonie skazanego. Nastąpiły zatem kolejne poszukiwania bardziej " humanitarnych" metod egzekucji. Tak narodziła się we Francji maszyna zwana gilotyną. Urządzenie to służące do ścinania głów w powszechnym użyciu pozostało do roku 1977. Gilotyna najwięcej ofiar zebrała w okresie rewolucji a do najbardziej znanych należeli Maria Antonina i Ludwik XVI. W XX wieku nastąpił kolejny przełom w tworzeniu nowych metod zabijania. W Stanach Zjednoczonych stworzono krzesło elektryczne. Jednak ta rzekomo szybsza metoda miała wiele wad i często powodowała duże cierpienia skazańca. Najczęściej w wyniku złego podłączenia elektrod mających doprowadzać prąd. Mimo to krzesło elektryczne było w powszechnym użyciu w latach 1924- 1964. Ostatniej oficjalnej egzekucji z użyciem tej metody dokonano w 2013 roku w Wirginii. Zanim komora gazowa zaczęła się kojarzyć tylko z obozami śmierci stosowana była jako jedna z metod egzekucji. Metoda ta również początkowo uznawana za łagodną formę egzekucji została wycofana z użycia jako powodująca zbyt duże cierpienia skazanego bowiem mieszanka gazów stosowana w tej metodzie powodowała często długą agonię skazanego i poparzenia na ciele. Metodą która przetrwała próby czasu i stosowana jest w wielu stanach do dziś dzień jest zastrzyk trucizny. Sposób ten polegał na podaniu skazanemu mieszanki trzech substancji z których pierwsza powodowała utratę przytomności.
Jonathan Moore napisał swoją książkę bardzo szczegółowo, wiele z opisów powodowało u mnie uczucie obrzydzenia. Trzeba jednak przyznać, że książka Powiesić, wybebeszyć i poćwiartować jest sporym źródłem informacji o metodach śmierci na przestrzeni wieków. Kilka metod znałam z lekcji historii, ale o wielu nie miałam pojęcia. W dodatku język użyty w książce jest moim zdaniem bardzo przystępny dla czytelnika. Mimo, że książka ma być może uchodzić za rodzaj podręcznika to właśnie przez swój czytelny przekaz takowego wcale nie przypomina. Do przeczytania książki skłoniła mnie okładka i chwytliwy tytuł jednak zawarta w niej treść dostarczyła mi przy okazji trochę wiedzy, której jak wiadomo nigdy nie za wiele.
Copyright © 2014 CZYTAM - POLECAM , Blogger