Pamiętaj nie jesteś sam.
Psia Story to książka w stylu łatwych lekkich i przyjemnych. To taka komedia romantyczna w męskim wydaniu, której nieodłącznym elementem jest nieco brzydki pies. Burek bo takie ostatecznie imię zyskuje piesek jest emocjonalnym wsparciem dla swojego zagubionego pana Daniela, który jest raczej typem skrytego i niekonfliktowego faceta. Daniel od kilku lat wiedzie spokojne i poukładane życie u boku swojej dziewczyny Klary. Gdy kobieta pewnego dnia postanawia go zostawić jego świat wywraca się do góry nogami. Klara pozostawia mu list i psa. Mężczyzna początkowo planuje oddać Burka do schroniska ponieważ uważa, że będąc teraz samotnym i szukającym pracy facetem nie będzie w stanie się nim opiekować. Jednak jak to w takich powieściach zazwyczaj bywa to Burek zaczyna opiekować się swoim panem pomagając mu wyjść z depresji w którą popadł po odejściu Klary. Burek pokazuje Danielowi świat ze swojej psiej perspektywy, uczy go cieszyć się z małych rzeczy i nie przejmować tym co będzie. Mężczyzna dostrzega w nim coś więcej niż tylko szpetnego psa. Daniel znajduje nową pracę, rozwija się zawodowo i zawiera nowe przyjaźnie, a Burek cały czas pilnie obserwuje swojego pana. Daniel dostrzegając inteligencję psa próbuje zbadać jego przeszłość, pomaga mu w ten sposób dokończyć pewną ważną sprawę, która jeszcze bardziej wzmacnia ich przyjaźń. Burek odwdzięcza się Danielowi pokazując mu w odpowiednim momencie właściwą drogę do szczęścia. Książka doskonale oddaje motyw przyjaźni zwierzęcia z człowiekiem, pokazując nam jak wiele zyskujemy otwierając swoje serce na obecność braci mniejszych. Książka mimo, że w większości przewidywalna to otrzymała pewien tajemniczy element, który wpłynął na życie głównego bohatera jeszcze bardziej niż odejście Klary.
Książka przyciągała mnie i odpychała jednocześnie. Początkowo bardzo chciałam ją przeczytać, potem porzuciłam ten pomysł. W końcu trafiłam na jej przecenę w Empiku, ale po zakupie okazało się, że rabat się nie naliczył i zakupiłam ją w normalnej cenie. Po tych perypetiach trochę zniesmaczona odłożyłam ją na półkę. Gdy w końcu po nią sięgnęłam to zrobiłam to ze sporym dystansem, nie spodziewałam się niczego ciekawego. Jednak już po pierwszym rozdziale okazało się jak bardzo byłam w błędzie, od książki wprost nie mogłam się oderwać. czytałam ją z zapartym tchem, momentami krzywiąc się z obrzydzenia. Jej treść przyprawiała mnie o gęsią skórkę i szybsze bicie serca. Książka została zakwalifikowana jako horror i patrząc na treść w pełni się z tym zgadzam. Na tylnej okładce jest informacja że książka jest przeznaczona dla starszych czytelników w wieku 15 +. Ja bym ten wiek podniosła przynajmniej do 17+, chociaż może jestem zbyt wrażliwa. Nigdy nie byłam fanką horrorów i unikam takich filmów, jednak ten w wydaniu książkowym bardzo podziałał na moją wyobraźnię i zaintrygował mnie tak mocno, że powiedziałam sobie: nieważne jak okropne będą opisy i tak przeczytam do końca. Pięcioro przyjaciół zgłasza się do tajemniczego turnieju Iron Teen. Wiedzeni chęcią przeżycia przygody i zdobycia głównej nagrody przybywają na bezludną wyspę. Na miejscu okazuje się, że będą rywalizować z ośmioma innymi zespołami. Ich zadaniem będzie odnajdywanie ukrytych na wyspie punktów kontrolnych, a po rozwiązaniu zagadki otwieranie tajemniczych skrytek. Początkowo wszystko wydaje się proste, jednak sprawa komplikuje się już przy pierwszej skrytce w której została ukryta pewna część ciała. Grupa musi podjąć decyzję czy dalej brać udział w turnieju i do skrytki włożyć fant o takiej samej wartości czy się wycofać. Przyjaciele żyjący nadzieją, że zawartość skrytki to głupi żart innego zespołu i że skoro za organizacją turnieju stoi fundacja to nic złego nie może ich spotkać postanawiają podjąć wyzwanie i ruszyć dalej. Ta decyzja nieodwracalnie zaważy na ich przyszłości i życiu. Bo czy dla dużej sumy pieniędzy będą w stanie aż tyle poświęcić? W miejscu takim jak to znikają moralne odruchy a do głosu dochodzi ten najbardziej pierwotny z instynktów - instynkt przetrwania.
Ocena 3/3 Na spotkanie autorskie z Panem Marcinem Walczakiem w moim mieście poszłam praktycznie bez żadnych oczekiwań. Kilka dni wcześni...