Przerwane opowiadanie - opowiadanie mojego autorstwa
Tak wiem to miał być tylko blog z recenzjami, więc możecie nie mieć ochoty przeczytać mojego krótkiego opowiadania. Ja nawet nie wiem czy umiem pisać, ale co mi tam spróbuję 😉
Zimowy wczesny ranek jak zawsze zaspana wstaję do pracy. Przed ósmą otwieram przychodnię, telefon dzwoni już od wejścia. Rety już dzwonią narzekam na głos i idę podnieść słuchawkę. Zamiast typowej prośby o zapisanie na wizytę w słuchawce rozlega się głos - Ona ma broń uważaj, schowaj się.
Przez moment stoję jak otępiała, odkładam telefon i idę do drzwi. W moją stronę zmierza kobieta z bronią w ręku. Nie zdążę się zamknąć od wewnątrz jest zbyt blisko. Uciekam do gabinetu, próbując schować się w ciemności, klucz był w zamku od zewnątrz więc nie zdążyłam go wyjąć. Słyszę kroki zmierzające w moim kierunku, chce krzyknąć jednak słowa więzną mi w gardle. Najciszej jak potrafię przebiegam do kolejnego gabinetu przekręcając klucz. Serce wali mi jak oszalałe. Najpierw słyszę naciskanie klamki a potem z przerażeniem uświadamiam sobie że w zamku był drugi klucz. Jestem w potrzasku jedyne gdzie mogę uciec to balkon. Niestety jest zbyt wysoko by skoczyć. Zaczynam krzyczeć, ta ulica jest zazwyczaj bardzo ruchliwa więc gdzie podziali się wszyscy? Dlaczego nikt mnie nie widzi? Kobieta jest już w gabinecie, zmierza w moją stronę. Czy to naprawdę koniec? Zginę na balkonie w miejscu pracy? Słyszę hałas, który z każdą sekundą przybiera na sile. Potknęła się o coś? Przecież tam nie ma się o co przewrócić. Moje myśli galopują jak szalone. Hałas jest coraz większy, słychać też podniesione męskie głosy. Jeden z nich mówi - możesz wyjść jesteś bezpieczna. Niepewnie wracam do gabinetu. Na podłodze leży obezwładniona kobieta a przy niej stoi czterech mężczyzn. Biorę głęboki wdech, nadal oszołomiona zaczynam im dziękować. - Już się bałam że nikt mnie nie słyszał, jak dobrze że Panowie byli w pobliżu. W ten głos zamiera mi w gardle patrzę na swoich wybawców i zaczynam dostrzegać ich dziwne stroje. Wydaje okrzyk przerażenia i ponownie zaczynam się cofać na balkon taki uniform bowiem noszą tylko więźniowie...
Wtem wszystko znika a ja uświadamiam sobie że był to tylko sen.
Zimowy wczesny ranek jak zawsze zaspana wstaję do pracy. Przed ósmą otwieram przychodnię, telefon dzwoni już od wejścia. Rety już dzwonią narzekam na głos i idę podnieść słuchawkę. Zamiast typowej prośby o zapisanie na wizytę w słuchawce rozlega się głos - Ona ma broń uważaj, schowaj się.
Przez moment stoję jak otępiała, odkładam telefon i idę do drzwi. W moją stronę zmierza kobieta z bronią w ręku. Nie zdążę się zamknąć od wewnątrz jest zbyt blisko. Uciekam do gabinetu, próbując schować się w ciemności, klucz był w zamku od zewnątrz więc nie zdążyłam go wyjąć. Słyszę kroki zmierzające w moim kierunku, chce krzyknąć jednak słowa więzną mi w gardle. Najciszej jak potrafię przebiegam do kolejnego gabinetu przekręcając klucz. Serce wali mi jak oszalałe. Najpierw słyszę naciskanie klamki a potem z przerażeniem uświadamiam sobie że w zamku był drugi klucz. Jestem w potrzasku jedyne gdzie mogę uciec to balkon. Niestety jest zbyt wysoko by skoczyć. Zaczynam krzyczeć, ta ulica jest zazwyczaj bardzo ruchliwa więc gdzie podziali się wszyscy? Dlaczego nikt mnie nie widzi? Kobieta jest już w gabinecie, zmierza w moją stronę. Czy to naprawdę koniec? Zginę na balkonie w miejscu pracy? Słyszę hałas, który z każdą sekundą przybiera na sile. Potknęła się o coś? Przecież tam nie ma się o co przewrócić. Moje myśli galopują jak szalone. Hałas jest coraz większy, słychać też podniesione męskie głosy. Jeden z nich mówi - możesz wyjść jesteś bezpieczna. Niepewnie wracam do gabinetu. Na podłodze leży obezwładniona kobieta a przy niej stoi czterech mężczyzn. Biorę głęboki wdech, nadal oszołomiona zaczynam im dziękować. - Już się bałam że nikt mnie nie słyszał, jak dobrze że Panowie byli w pobliżu. W ten głos zamiera mi w gardle patrzę na swoich wybawców i zaczynam dostrzegać ich dziwne stroje. Wydaje okrzyk przerażenia i ponownie zaczynam się cofać na balkon taki uniform bowiem noszą tylko więźniowie...
Wtem wszystko znika a ja uświadamiam sobie że był to tylko sen.
Super, gdyby dopisać dalszy ciąg, pomysł bardzo dobry, gratuluję
OdpowiedzUsuń