krótkie słowo budzące ogromny strach...
Alexis
Fielding mimo studiów archeologicznych bardziej niż starożytnością
interesuje się historią swojej rodziny od strony matki. Alexis wie
jedynie, że po matce odziedziczyła grecką urodę i że korzenie
jej matki znajdują się na Krecie. Jednak jej matka Sofia bardzo
niechętnie opowiada o swojej przeszłości, a oprócz zdjęcia
ślubnego wujostwa nie posiada w domu innych pamiątek rodzinnych.
Alexis postanawia wyjechać na urlop do Grecji, by zwiedzić Kretę,
przy okazji pyta matkę czy mogłaby zobaczyć jej rodzinne miasto.
Sofia dochodzi do wniosku, że nadszedł czas, by Alexis dowiedziała
się czegoś o swojej rodzinie i pisze list do swojej przyjaciółki
Fotini, która nadal mieszka w jej rodzinnym mieście Place. Alexis
zaopatrzona w list od matki wyrusza w podróż, będąc już na
Krecie dowiaduje się o położonej niedaleko Plaki wyspie
Spinalonga, która przez ponad pięćdziesiąt lat była kolonią
trędowatych. Dziewczyna, jak każdy przybywający do Plaki turysta
rozpoczyna swoją wizytę od wyprawy na wyspę. Przebywa tam dwie
godziny, nie przypuszcza jednak, że wyspa mogła mieć bezpośredni
związek z historią jej rodziny. Po powrocie z wyspy spotyka się z
Fotini przyjaciółką swojej matki, która po zapoznaniu się z
listem rozpoczyna opowiadać Alexis historię jej rodziny. Alexis
przeżywa szok, gdy dowiaduje się, że jej pradziadek Giorgis
regularnie dostarczał pożywienie do kolonii trędowatych. Szok
dziewczyny jest tym większy, że jej wyobrażenie na temat trądu i
sposobu przenoszenia się choroby jest takie jak większości
społeczeństwa. Dziewczyna nie spodziewa się jednak, że związki
jej rodziny z wyspą były jeszcze silniejsze, więc gdy Fotini
informuje ją o tym, że zarówno jej prababka jak i ciotka chorowały
na trąd i musiały przenieść się na wyspę Alexis nie chce
uwierzyć w to, że ta tak okaleczająca ludzi choroba mogła dotknąć
jej rodzinę.
Książkę
czytałam już dwukrotnie i za każdym razem przyciąga mnie jak
magnes. Po przeczytaniu jej po raz pierwszy miałam taką potrzebę
informacji, że spędziłam kilka godzin na wyszukiwaniu w internecie
informacji o Spinalondze, a przede wszystkim o trądzie. Po
przeczytaniu innych bardziej naukowych publikacji na temat tej
choroby stwierdzam, że Victoria Hislop bardzo szczegółowo opisała
ten problem w swojej powieści przez co uczyniła ją tak
interesującą. Nie skupiała się bowiem tylko na tych fizycznych i
medycznych aspektach choroby. Pokazała przede wszystkim, że trąd
nie był od razu wyrokiem śmierci, a ludzie nim dotknięci mogli
wieść normalne życie mimo mieszkania na wyspie na której zostali
odseparowani od reszty społeczeństwa. Wyspa Victorii Hislop to
pozycja literacka z którą naprawdę warto się zapoznać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz