Frankie czyli świat kocim okiem

Frankie czyli świat kocim okiem

 

Ocena 3/3



Przyjaźń człowieka z kotem zdecydowanie istnieje, sama się o tym przekonałam. Od dawna znane są terapeutyczne właściwości kociego mruczenia, a co jeśli koty potrafiłyby także mówić? Ciekawe co chciałyby nam przekazać? Przypadkiem trafiłam na powieść Frankie w której ta ewentualność staje się faktem i zwykły podwórkowy kot nawiązuje bliską relację z człowiekiem przemawiając do niego i przy okazji ratując mu życie. Frankie podczas jednej z przechadzek po swoim terytorium odkrywa, że do opuszczonego od dawna domu ktoś się wprowadził. Tą osobą jest Richard Gold - pisarz, który po śmierci żony zmaga się z depresją i kilkakrotnie podejmuje próby samobójcze. Podczas jednej z takich prób na parapecie dostrzega obserwującego go kota. Mężczyzna próbuje przegonić zwierzę bo jak ma się skupić na samobójstwie gdy ktoś na niego patrzy? Próba kończy się fatalnie dla kota i gdy przerażony mężczyzna myśli, że zwierzę nie żyje zabiera je do domu, a tam po oględzinach weterynarza kot jednak odzyskuje przytomność a w dodatku zaczyna mówić. Mężczyzna na początku przeżywa szok później jednak zaczyna doceniać obecność kociego towarzysza. O ich wspólnych przygodach: wycieczce do sklepu zoologicznego, odnalezieniu kociego Hollywood dowiadujemy się bezpośrednio od Frankiego, który w bardzo bezpośredni sposób ocenia ludzki gatunek. Jego spostrzeżenia na temat ludzi są zaskakujące, pełne ciekawych porównań i hipotez. Jak na szanowanego kocura Frankie w swoim życiu miał już dużo przygód o których również z chęcią opowiada. Z kociej perspektywy dowiadujemy się również o tym jak wygląda życie z osobą pogrążoną w depresji i jak zwykłe towarzystwo nawet kociej istoty może komuś pomóc odciągając jego uwagę i przekierowując ją na bardzo przyziemne sprawy jak pełna miseczka czy czysta kuweta. Książka mimo, że napisana w lekkim i żartobliwym tonie to niesie w sobie jasny przekaz, że również od kotów człowiek może się czegoś nauczyć, wystarczy tylko dać im taką szansę. 


P.S. Książkę poleca także Tomuś :) 

Duchy wiatru

Duchy wiatru

 Ocena 2/3

 


To był całkiem dobry kryminał z ciekawym zakończeniem. Ponownie główną bohaterką jest komisarz Malin Fors tak jak to było w opisywanej już książce Zło budzi się wiosną. Tym razem Pani komisarz musi rozwikłać zagadkę śmierci pensjonariusza domu opieki, którego śmierć początkowo uznana zostaje za samobójstwo. Malin musi wykazać się sporym instynktem, by zobaczyć w tej sprawie rzeczy nieoczywiste i z pośród wielu podejrzanych w sprawie wyłonić tego, który rzeczywiście przyczynił się do śmierci staruszka. Pani komisarz dzięki tej sprawie zyskuje szansę na zbliżenie się do swojej córki Tove, która będąc opiekunką w domu starców miała bezpośredni kontakt ze zmarłym i mogła jej udzielić wielu informacji na jego temat. Malin w międzyczasie próbuje również uporządkować swoje życie prywatne i uczuciowe co nie jest rzeczą łatwą. W wolnych chwilach skupia się na treningach, by odsunąć od siebie dręczącą ją nadal myśl o sięgnięciu po alkohol. Kobieta bowiem skutecznie zerwała z nałogiem, który mocno niszczył jej życie. Książka może nie trzyma w napięciu przez cały czas, ale ma intrygujące momenty. Dużym plusem jest tu nieoczekiwane zakończenie, które pojawia się nagle po zakończeniu sprawy praktycznie pod sam koniec książki,  gdy czytelnik nie spodziewa się już nagłych zwrotów akcji. Książka w znaczący sposób porusza temat standardów opieki w placówkach takich jak domy starców i tego jak wiele w dzisiejszym świecie zależy od zasobności portfela. 

Copyright © 2014 CZYTAM - POLECAM , Blogger